Friday, March 21, 2008

Nieudana wycieczka na Zachod Syczuanu

Jako ze padl pomysl z Tybetem, stwierdzilem ze pojade na zachod Syczuanu, do dawnej Tybetanskiej prowincji Kham, na 3 dni. Nie do konca sie udalo.
Najpierw pojechalem do miejscowosci Kargding, na drodze do Tybetu, 50% Tybetanczycy 50% Han (Chinczycy). Po 6h, kretych drogach i minieciu okolo 100 ciezarowek wojskowych pelnych zolniezy (glowna droga do Tybetu) dojechalem na miejsce. Samo miasto nie robi wielkiego wrazenia, jest dosc nowoczesne i bardzo dlugie, wepchniete w waska doline. Jak tam bylem roilo sie od policji, a oddzial wojka maszerowal w ta i z pworotem po glownej ulicy, lecz bylo spokojnie.
Widac bylo ze to miasto dosc Tybetanskie - flagi Bon poroawieszane wszedzie, czesc ludzi noszaca tradycyjne stroje ... Poszedlem troche pozwiedzac - Klasztor tybetanski (llamasarium?) zrobil na mnie duze wrazenie - duzy, pelen kol modlitewnych, i co najwazniejsze, llamow czytajacych na glos swiete mantry na glowny podworcu. Spotkalem tam paru reporterow Reutersa, jak wiadomo Tybet to teraz goracy temat, wiec i w Kargding sie znalezli. Bardzo milo sie z nimi rozmawialo. Wjechalem tez na pobliska gore, z kotrej mialy byc piekne widoki ... moze by byly gdyby nie drzewa wszedzie zaslaniajace widok w dol.
Pod wieczor spotkalem jednego ciekawego pol-tybetanczyka i razem poszedlem do moejgo hostelu. Co sie okazalo, akurat w hostelu byl takze jego przyjaciel, i w koncu do pozna rozmawialismy na dole - dozorczyni hostelu, ja, on i przyjaciel. Troche mnie probowali nauczyc chinskiego, i nawet troche im sie udalo. Ogolnie byl to dosc udany dzien.
Czego nie mozna powiedziec o kolejnym. Nastepnym przystankiem miala byc Danba, miasto slynne z pobliskich wiosek tybetanskich i pieknych wiez strazniczych z dynastii Qing (17-20 wiek). Droga tam to 4 godziny przez waska doline (kanion?), kreta, pol-zwirowa droga pelna malych kopalni po bokach, w wiekszosci chyba kopanych przez miejscowych. Po 3,5 godziny jazdy minibusem(i jednej gumie) dojechalismy do punktu kontrolnego policji. Policja sprawdzala moj paszport dobre 2 minuty, i gestami przekazali mi ze musze zawrocic. Nie wiem do konca dlaczego, moze to ze wiza zostala wydana w Japonii, a ja z Polski? Tak wiec kolejne 3,5h telepalem sie z powortem (zadnych bocznych drog tam nie ma, kolejna guma, inny minibus), a potem jeszcz 7h do Chengdu, czyli tego dnia 14h w samochodzie po baaardzo zlych drogach i nie zobaczylem Danby ... nie do kona o tym mazylem, no ale coz.

No comments: