Wednesday, June 27, 2007

Gorąca Japonia, problemy z komputerami, zdjęcia

Beata uploadowała swoje zdjęcia z plaży,  można je znaleźć tutaj. Nie jestem czy to będzie działało dla wszystkich, jeżeli nie proszę o komentarz. Swoją drogą wszystkim nam już skórka ładnie zchodzi.

Zaczęły się gorące dni w Japonii, w dzień stale ponad 30 stopni, w noc niewiele poniżej. W końcu przerzuciłem się w moim pokoju z naturalnej wentylacji (otwarte okno) na "eakon"(air conditioner), czyli klimę.
Rząd japoński oczywiście wydał zalecenie oszczędzania prądu, bo jak wszyscy włączają klimy to wiadomo jak zużycie energii skacze.
Dwa punkty zarządzenia które znam to:
1.) W budynkach ustawienie temperatury powinno być na 27 stopniach, czyli w praktyce tylko suszenie powietrza.
2.) Należy zamykać klopy po użyciu :). Przypominam że w Japonii większość klopów ma podgrzewane deski, po zamknięciu zużywają około 30% mniej prądu na podgrzanie.

Powoli zaczynam mieć reputację człowieka od komputerów. Beaty komp się trochę popsuł (wiatraczek), więc najpierw wysłała go do HP (to Coompaq był), ale powiedzieli że nie mogą bo to amerykański model, a we wtorek poszliśmy do Osu Kannon by go naprawić tam. Weszliśmy do z 10 sklepów, wszędzie mówili że się nie da bo to nie-japoński model, albo oferowali wysyłkę do HP ... chyba w końcu kupimy wiatraczek i sami wymienimy. Jest to trochę nie do pomyślenia w Polsce, tyle jest niezależnch serwisów, a tutaj wszyscy się boją bo model niestandardowy ...
Też dziś wygląda na toże będę serwisował nowy komputer Biermiet (z ... Tajikistanu? moze Kazachstanu ...).

Saturday, June 23, 2007

Zajęty piątek i sobota

Tydzień nie obfitował w ciekawe zdarzenia, w czwartek miałem w końcu dołączyć do kampanii RPG (DnD, świat własny) początkującego DM, Jonathana, ale stwierdził że się nie przygotował i że za tydzień zaczniemy. Nie żeby mi się to nigdy nie zdażało, ale już miesiąc czekam na dołączenie do kampanii ... Było też Tempura Party stowarzyszenia Tomodachi (tempura to rodzaj panierki, nakładanej na wszystko, szczeg. warzywa). Party fajne, jedzenie takie sobie, tylko że Tomodachi Society to starsze panie, rozmowa z nimi staje się nudna, bo co tydzień przychodzą do Akademika pogadać i poczęstować, a nowych tematów brak...
W piątek znów musiałem robić lekcje angielskiego za Rashitę, bo on znów gdzieś wyjechał. W połączeniu z Aikido wróciłem do akademika koło 10.
Sobota była bardzo ciekawa, z samego rana pojechaliśmy z Beatą, Borysem i Emilem do Utsumi(内海), by w końcu trochę poplażować. Co prawda jest teraz sezon deszczowy, i praktycznie codziennie pada, to jednak z prognoz wynikało(i było to prawdą) że w sobotę nie. Utsumi jest daleko, z Kanayamy(2 największy dworzec kolejowy w Nagoi) 60 min i 1000Y pociągiem (bliższych dobrych plaż nie znamy), ale się opłacało.



Pogoda wspaniała, plaża bardzo fajna, ludzi niedużo (bo nie sezon), woda świetna. Popływaliśmy, pobawiliśmy się, no i oczywiście spaliliśmy się słońcem bo nikt nie wziął olejku do opolalania czy filtru przeciwsłonecznego (miała wziąść Janine ale zaspała i nie było jej). Jak tylko wrócilismy do Nagoi szybko popedałowałem z Kanayamy na Chanko Party, przyjęcie w stajni Sumo(tak się ich kluby nazywają), z jedzeniem przygotowyanym przez zawodników sumo. Jedezenie takie sobie, ale przeżycia bardzo fajne, ciekawie oglądać zawodników z bliska, i wcale nie są oni tak opaśli jak się mówi, tylko trochę.


Agnieszka w objęciach sumoki

Na koniec dnia miałem jeszcze pojechać na koncert Nicolasa, z Francji, ale niestety nie mogłem znaleźć miejsca w którym on się odbywał, i po 15 minutach oraz dzwonieniu do znajomej któa tam powinna być (brak zasięgu), wróciłem do domu.

2007年6月23日 - Plaza i Chanko Party (z zawodnikami Sumo)

Wednesday, June 20, 2007

Dalsze wieści

W zeszł piątek moja znajoma, Vita z Indonezji, została zabrana do szpitala z powodu silnego bólu w brzuchu. Przeleżała parę dni by w poniedziałek wrócić. Nie było to bardzo zagrażające życiu (choć bolące), w Indonezji jej się to już zdażało, ale ciekawie wypadło porównanie systemów medycznych.
Według jej oraz jej siostry lekarza, w Indonezji dostałaby od razu silną dawkę leków przeciwbólowych oraz antybiotyki na potem, natomiast w Japonii ... dopiero po wszystkich badaniach i po usilnych prośbach dostała środek przeciwbólowy który w Indonezji został już wycofany z użycia ze względu na za słaby efekt, a antybiotyków żadnych. Kazali jej tylko przez tydzień jeszcze odpoczywać. Widać że japońscy lekarze preferują nieingerencję, co chyba nie jest najgorsze, zważając ich wynik, czyli średnią długość życia w Japonii.
Oczywiście Vita musi zapłacić 40.000Y za tą przyjemność (po 70% upuście z ubezpieczenia), ale jeszcze z drugiego ubezpieczenia dostanie 50% zwrot, czyli wyjdzie 20.000Y za niecałe 3 dni w szpitalu i badania.
W sobotę była parapetówka u Piotra i Karoliny Siwickich (już sobie znaleźli kanji na nazwisko, ShiBiTsuki(四美月), cztery piękne księżyce). Choć wcześniej już u nich byliśmy na wigilię, dopiero teraz zrobili oficjalną parapetówkę/urodziny Karoliny. Było strasznie dużo ludzi(nie żeby się nie mieścili, dom stary, duży, z werandą), polaków(oprócz Beaty) i nie-polaków, znanych i nieznanych. Nagadałem się strasznie ze znajomymi i jeszcze nie znajomymi. Był np. Patrick, Irlandczyk uczący angielskiego, z odwiedzającymi go właśnie dwoma londyńskimi dziewczynami (wyraźny akcent :) ). Ciekawie się z nimi gadało, było co im opowiadać bo one się nie znały za bardzo Japonii, a z drugiej strony jedna była członkinią SGI - Soka Gakkai International - odłamu buddyzmu mojej host family, więc sobie i o buddyźmie porozmawialiśmy.
Wczoraj razem z niemcami (w liczbie 8), Piotrkiem, Emilem z Afganistanu oraz 2 japonkami uczącymi się niemieckiego udaliśmy się do izakaya(bar) w Irinace (w pół drogi między akademikiem a uniwerkiem). Zorganizował to Andreas, nauczyciel niemieckiego na uniwersytecie Nanzan, głównie by dać uczennicom szansę pogadania po niemiecku, cel ten sam co cotygodniowych wtorkowych obiadów na stołówce Nanzanu, w któych też biorę udział (drugi powód jedzenia tam - kończą zajęcia 40 min później, więc nigdy nie ma kolejki).
Izakaya bardzo ciekawie urządzona, jeżeli dostanę zdjęcia od Stefana to dołączę (mojemu aparatowi baterie się skończyły). Coż ... pilim, jedlim i gadalim my po niemiecku przez bite 4 godziny, nie powiem że nieciekawie, ale wybrałem mało strategiczne miejsce więc praktycznie tylko z niemcami, a nie japonkami rozmawiałem.

Sunday, June 10, 2007

Z ciekawej Japonii

Ostatnio zauważyłem paręrzeczy które mogą się wam wydać ciekawe.
Najpierw zobaczcie ten rysukek wzięty w McDonaldzie (Makudonarudo):

Widzicie te dziwne kwadraciki? Teraz pojawiają się przy KAŻDYM adresie www i e-mail, na ulotkach, produktach sklepowych i hamburgerach. Są to specjalne kody kreskowe (kwadratowe?) dla komórek, robisz mu zdjęcie i jest on interpretowany jako adres. Oczywiście na tą opcję w ogóle nie zwróciłem uwagę przy kupowaniu mojej komórki, więc z moją nie działą ... albo nie wiem jak uruchomić przynajminiej.
A propo, ten hamburger to Ebi-filet-o burger - z krewetkami w panierce.

Druga sprawa, jako reklamówkę dostałem coś w krztałcie mydła. Najpierw myślałem że to ... mydło, ale po rozpakowaniu okazało się że ma powierzchnię typu frotte - więc pomyslałem że to mydło w koszulce dla lepszego pienienia się i mycia. Spróbowałem, i strasznie się zdziwiłem jak się okazało że to był mocno sprasowane ręcznik! Po wsadzeniu do wody naciągnął, i z kostki wielkości mydła powstał cienki ręcznik 40x100cm.

Wiele osób mówi że w Japonii większość programów jest o jedzeniu. Całkowita prawda! Rozumiem programy przygodowe o łapaniu i przyrządzaniu homarów, dramy(telenowele) o młodym chłopaku chcącym zostać najlepszym spaghetti-chefem, ale ostatnio oglądałem film jak wysyłają paru zwykłych ludzi do szkoły oficerów marynarki na ćwiczenia - blokowanie dziur w kadłubie a pomocą drewnianych pali. Wygląda ciekawie, ale oczywiście ... po zakończeniu ćwiczenia program przeznaczył 10 min na opisywanie jak wspaniałe jest Kaigun kare-raisu, marynarski curry-rice ( curry-rice to jedno z najstarszych i najtańszych japońskich dań instant, standard stołowek, ma niewiele wspólnego z curry), przedstawiając uczęstników chwalących go z wszelkich sił oraz również przepis!

Festiwal CD, yukaty


Z piątku - scena w deszczu.

Wczoraj z rana pojechaliśmy metrem kupić yukaty, jak rozpowiedziałem o tej możliwości okazało się że jeszcze Vita i Rini (obie z Indonezji) też by chciały, więc pojechaliśmy we trójkę, a jeszcze na miejscu spotkaliśmy Beatę(PL), Janine(DE) oraz Szczepana z żoną(CZ), widać że rozleklamowane :). Było jedno piętro, choć nie aż tak duże, z używanymi kimonami. Z 2 godziny przeglądaliśmy, dziewczyny miały łatowo, ale ja ... męskich było mało, a dużych męskich jeszcze mniej. W końcu wziąłem yukatę orazz lekkie wierzchnie kimono dla siebie i yukatę dla Mandara, razem 5000Y, więc nie najgorzej. Inni też brali po 1-2 ubranka.
Później pojechaliśmy znowu na Festiwal Uniwersytecki, ja ponieważ chciałem stoiska obejrzeć (poprzendnio byłem za późno, zamykają się koło 3), Vita i Rini miały dyżur na stoisku indonezyjskim.
Wspomniałem porę deszczową? Jak tylko tam przyjechaliśmy zaczęło ostro lać i się przejaśniło dopiero jak sobie poszliśmy, dwie godziny później. Poszwędaliśmy się pogadaliśmy dłuuugi czas z włochem sprzedającym pierścienie (Vita uwielbia pierścienie, poza tym lepsze schronienie przed deszczem), naprawdę ciekawie. Człowiek spędził 5 lat podróżując po Azjii... Zjedliśmy też Haru-maki - czyli nemy na stoisku wietnamskim (po co zmieniać nazwę?). W połowie aparat fotograficzny odmówił posłuszeństwa, z powodu zmoczenia(już jest OK), ogólnie wróciłem przemoczony do domu.
Dziś już nie poszedłem, zostałem w domu, a okazało sięże po 13 całkowicie się przejaśniło (po burzy z rana)...


Stoiska w deszczu


Gomi-station - w czasie festiwalu należy wyrzucać śmieci tu, normalne kosze (obecne na terenie uniwerku) są zamknięte.

2007年6月8日 - Meidai festival

Friday, June 8, 2007

Festiwal chramu Atsuta i festiwal Universytetu Nagoi.

Piszę z pracowni komputerowej na uniwersytecie, czekając na koniec deszczu, wiąc nie będzie polskich znaków, postaram sie to później poprawić.
We wtorek pod wieczór jak siedziałem w laboratorium napisał do mnie Piotrek że jest jakiś bardzo ważny festiwal w chramie Atsuta (chram-Shinto by odróżnić od swiątyni-Buddyzm), w Nagoi, 2 najważniejszym w Japonii. Stwierdziłem ze pojadę zobaczyć i wraz Parvin i Emilem (zebranymi na chybcika) się tam udaliśmy. Akurat zdążyliśmy by wpaść w ogromny tłum japończyków, obejrzeć oświetloną lampionami świątynię, oraz końcówkę ogni sztucznych, choć trochę z oddalenia. Zaprosilismy tez Manę, z poprzednio opisanego przeze mnie festiwalu. Niestety ... po raz pierwszy mi sie zdażyło ze pamiętałem imię, a nie pamiętałem twarzy więc na początku zrobiłem wielką gafę ... No cóz, po obejrzeniu poszliśmy jeszcze na kaiten-sushi (回転すし), z pasem trasmisyjnym, i tam dłuuugo ale bardzo mile rozmawialiśmy, tak że w końcu Mana przenocowała w naszym akademiku (nie do końca legalnie, ale z 1 nocą zazwyczaj nie ma problemu ...), bo ostatni pociąg jej uciekł.
Od czwartku na Meidai(名大) (Nagoya Daigaku(名古屋大学) - Uniwersytet Nagoi, mój uniwersytet) zaczął sie festiwal uniwersytecki, przez co np. dziś nie mieliśmy zajeć. Wczoraj było tak sobie, niewiele mnie zainteresowało, choc zjadłem po raz pierwszy japońskie tradycyje lody, kakikoori(欠き氷). W sumie nic wielkiego, skrawki lodu z syropem, ale smaczne. Dziś, w ramach festiwalu, NUFSA organizowała część programu występów, łącznie 2h, 18-20, i należało pójść, m.in. dlatego że paru znajomych występowało. Część występów była ... taka sobie, ale część bardzo dobra, poza tym główny prezenter był po prostu super, bardzo zabawny, atmosfera, najpierw nie najlepsza, z czasem stała sie wspaniała. Był tylko jeden problem, otóż koło 6-10 czerwca zaczyna sie w Japonii sezon deszczowy ... Najpierw ostro popadało w okolicy 15-17, wiec z piasku boiska na którym stała scena zrobiło się błoto, ale akurat przez pierwsze półtorej godziny pokazów NUFSy tylko troszkę kropiło. Natomiast pod sam koniec ... najpierw zaczęło normalnie padać (wszyscy fru, parosolki w górę i mamy w minutę las), ale później runeło jak z cebra (nadal słyszę za oknem jak leje ...). W związku z tym zostaliśmy zaproszeni na scenę - ba ta miała duży namiot, co było bardzo fajnym gestem. Oczywiście, deszcz nie przestał padać po zakończeniu przedstawienia o 8, ale jeszcze z 15 min paru amerykanów pograło sprośne piosenki country w nadziei ze deszcz ustąpi (nie ustąpił), aż w końcu obsługa wyłączyła nagłośnienie.
Jutro udaję sie kupić yukatę, jest wlaśnie festyn używanych kimon itp, yukata to japońskie kimono - szlafrok, niewyszukane, wlasnie do spania itp., poza tym czasami przydaje sie mieć yukatę pod spod - jak. np. gdy w zeszłym tygodniu byliśmy samurajami - z yukata zamiast koszulki w kratkę wyglądałbym lepiej (chyba ..). Potem pewnie jeszcze do muzeum Tokugawa, bo jest duże,znane, nie byłem tam i jestw pobliżu miejsca sprzedaży yukat.
W niedzielę ... jeszcze nie wiem co bedę robił, może dalej festiwal Meidai. Oryginalny plan był by pojechać na górę Koya, z ponad 100 świątyniami, ale to obecnie trochę drogo, w lecie bedzie taniej.

Wednesday, June 6, 2007

Okehazama Kosenjo Matsuri

W niedzielę udałem się z Parvin, Yudhą, Borysem, Emilem oraz japonką Maną na festiwal pola bitewnego w Okehazamie (桶狭間古戦所祭り), miejscu pierwszego wielkiego zwyciestwa Ody Nobunagi nad wojskami klanu Imagawa, mimo przewagi liczebnej blisko 10:1.
Jak wiekszość imprez na które jeździmy, i tu wyjazd zorganizowała Kikuko. Po przejściu się po festiwalu (nieduży) i posłuchaniu trochę taiko, udaliśmy się do pobliskiej szkoły gdzie mieliśmy się przebrać za samurajów w celu odtworzenia tej bitwy. A właściwie ... to Borys i Emil przebrali się za samurajów, mi powiedzieli żem za duży i że tylko ashigaru mogę być :(.
No nic, bycie ashigaru też było ciekawe, mimo faktu posiadania dwukrotnie krótszego yari :).



Ubranka były bardzo dobrze zrobione, wypożyczone z magazynu filmowego. Oczywiście nasze (ashigaru) były nieco gorsze, ale nadal niezłe, choc przymałe. Największym problemem były dla mnie łapice - każdy dostał słomiane sandałki, dostępne tylko w jednym rozmiarze. W rezultacie palce wystawały mi ostro do przodu i przez cały kolejny dzień bolało mnie śródstopie.
Po charakteryzacji, powygłupianiu się, jednokrotnym przećwiczeniu scenariusza i przeparadowaniu na teren festiwalu odegraliśmy naszą inscenizację. Oczywiście, jako że większość była amatorami wyszło jako tako, raz księżniczka się zgubiła, drugi raz chorąży stanął bezpośrednio przed Odą Nobunagą i zaczął wymachiwać mu przed nosem chorągwią zwrócony tyłem do publiczności, Borys grający przyszłego Toyotomiego Hideoshiego a obecnego "Saru", Małpę, pomylił moment wejścia .... ale ogólnie się udało całkiem nieźle.
Bardzo ciekawie spędzony czas i materiał zdjęciowy na nowego avatara :).

2007年6月3日 - Okehazama battlefield festival