Sunday, April 27, 2008

Kolejny tydzień bez większych wydarzeń.
W piątek byłem prelegentem na naszym Rinkou – wspólnym czytaniu angielskiego podręcznika i do tego się głównie przygotowywałem, łącznie 20 stron do przetłumaczenia i zreferowania po japońsku. Poszło w miarę dobrze, tylko że od 9:00 do 13:00 to zabrało, tak że pod koniec wszyscy spali.
Poza tym były moje urodziny – zorganizowałem dziś grilla w parku Heiwa koen(平和公園) z tej okazji. Pogoda dopisała, park bardzo ładny, z dużym jeziorem, było łącznie około 13 osób. Ogólnie wyszło dobrze, choć węgla za dużo kupiłem, trochę za mało do grillowania było, a kubeczków zabrakłoby gdyby Krzyś przypadkiem paczki jednorazowych nie przyniósł. Na pewno zorganizujemy już niedługo kolejnego. Z ciekawych prezentów dostałem: zabawkę imitującą strzelanie opakowaniami bombelkowymi ( te używane do komputerów, telewizorów itp), która co pewien czas mówi coś jako służąca (japończycy mają fisia na punkcie służących – takich angielskich w czarnych wdziankach, z toną falbanek wszędzie i wyglądających bardzo kawaii ... błeee).Poza tym: podstawkę na pałeczki, miseczkę na sos, książkę SF, mangę opartą na Kojiki – starych legendach japońskich, dużą butelkę sake, tort (od Kasi) ... no i jeszcze pewnie parę prezentów dostanę.
Powoli zaczyna się golden week, najważniejsze wakacje japońskie (dla pracujących), bo parę świąt się nakłada. We wtorek Showa day, w następny poniedziałek ... coś tam jeszcze, we wtorek jeszcze coś innego. Z powodu głębokich problemów finansowych planów wyjazdowych brak. W tym miesiącu mój budżet został mocno uderzony – odkupiłem okulary, słownik, dokupiłem przystawkę do komputera, zapłaciłem za sprzątanie poprzedniego mieszkania, 2 czynsze za obecne (wypłata stypendium jest opóźniona, nie przyszło przed okresem płatności), no i roczna transza na ubezpieczenie medyczne ... Zapożyczyłem się u Kasi, i z karty kredytowej nie daje się wyciągnąć pieniędzy. System bankowy, japoński, jest pod tym względem niesamowicie zakręcony (np w Chinach nie miałem problemów z wypłacaniem pieniędzy z karty).

Sunday, April 20, 2008

Początek roku

Początek roku w Nagoi był dla mnie bardzo zajęty.
Po pierwsze - zmiana adresu (robota papierkowa).
Po drugie - początek studiów doktoranckich - robota papierkowa, wprowadzenia, no i ciekawa ceremonia rozpoczęcia studiów z całą aulą w garniturach (włącznie ze mną, z 4000 osób) kłaniającą się na raz, orkiestrą, chórem i przemową m.in. pana Toyoty, CEO Toyota Motors.
Po trzecie - NUFSA, jako że jestem członkiem, przygotowywałem NUFSA welcome party i NUFSA Bazaar, co zajęło dużą część zeszłego tygodnia. Było ciekawie, ale dużo roboty. Ogólnie mówiąc udało się, mieliśmy więcej do sprzedania i zarobiliśmy więcej niż zazwyczaj. A, zostałem też skarbnikiem NUFSA, jako że stary skończył studia.
No i po czwarte oczywiście - laboratorium, w zeszły czwartek musiałem zrobić dużą prezentację, a za tydzień będę referował rozdział książki o kodowaniu ... po japońsku.
No, i nie byłbym w pełni szczery gdybym stwierdził że zakup w Chinach całych 5 sezonów serialu "Babylon 5" nie wpłynął na ilość mojego niezagospodarowanego czasu.
No ale powoli kalendarz mi się stabilizuje.
Będę chodził na ten sam poziom japońskiego co w zeszłym semestrze (300), za dużo zajęć opuściłem by przejść wyżej, teraz też zamierzam chodzić tylko na 3 z 5 zajęć.
Poza tym jak zawsze Aikido, no i coś nowego - zapisałem się do uniwersyteckiego (japońskiego) klubu RPG - Ragadon Tavaan(Tavern pewnie miało być). Wygląda na to że moja znajomość japońskiego nie jest taka zła - na próbnej sesji wypadło w miarę OK, no i właśnie od czwartku co tydzień będizemy mieli sesje w systemie Ryuutama - Smocze Jajo, niedawno wydawnego japońskiego systemu koncentrującego się na podróżach.

Friday, April 4, 2008

Spowrotem w Japonii

No i jestem spowrotem w Japonii, eh.
Jest akurat pełnia sezonu na kwiaty wiśni, pogoda jest bardzo dobra.
Przeprowadziłem się do Kasi, i powoli sie urządzam. Jeszcze nie wszystkie pudła są otwarte, trochę przywiozłem z Chin, a w niedziele mają dotrzeć 2 meble - niska komoda pod telewizor (lub monitor (od Borysa) i wieżę w moim wypadku) i półki które wsadzę do oshiire - dużej szafy wbudowanej w ściane którą mam w pokoju.
A, sam pokój ma wielkość 6 tatami (jakieś 10m2), jest w stylu japońskim (wyłożony tatami), i ma bardzo fajne okno z duzym parapetem. Parapetówkę urządzam w niedzielę, ale chyba wygląda na to że nasz współlokator, Koreańczyk, zrejteruje.
Przyjeżdża nowy transport studentów (dziś jest prawdę mówiąc rocznica mojego własnego przyjazdu) więc wiele się dzieje. Za tydzień biorę udział po stronie organizatorów w NUFSA Wellcome Party, a za 2 tygodnie jest znowu NUFSA Bazaar, więc też będzie z tym roboty sporo. Poza tym jutro mam oficjalne rozpoczęcie roku (w którym pudle był garnitur ...) we wtorek orientację ...
Kupiłem juz nowy słownik (by zastapic stary). jest nieco lepszy niz poprzedni, technika poszła do przodu przez ten rok. Zamówiłem okulary (nie mieli fotochromów) i przyzwyczajam się do mieszkania w nowym miejscu.

Koniec wizyty w Chinach i w końcu .. zdjecia!

Przepraszma za długie oczekiwania, zacznę od zdjęć:
2008.03.05 Shanghai (上海)

2008.03.07 Huang Shan (黄山)

Three Gorges (三峡)

2008.03.12 Chengdu (成都)

2008.03.15 Sichuan (四川)

2008.03.25 Xi'an (西安)

No a teraz dokończenie opowieści:
A więc, po wycieczce do Terakotowej Armii spędziłem jeszcze w Xi'an 5 dni, zwiedzając, robiąc zakupy i spotykając sie parę razy z Faith.
Więc, zacząłem zwiedzanie od Wielkiej Pagody Dzikiej Gęsi, zbudowanej w 652 r. Zbudowano ją by pomieścić sutry i relikwie przywiezione z Indii przez super słynnego mnicha, Xuanzang'a. Pojechał on do Indii, nauczył sie języka, przetłumaczył setki sutr, i przywiózł z powrotem relikwie (paliczki Sakyamuni Buddy itp.), statuy i sutry.
Jak w innych miejscach, rząd obudował zabytek "starym miastem", zamieniając okolicę w małą dzielnicę rozrywkową. Wyszło im to raczej dobrze, i całe miejsce sprawia niezłe wrażenie.
Drugim odwiedzanym punktem była Mała Pagoda Dzikiej Gęsi, z tego samego okresu. Poza samą pagodą jej teren zawierało też muzeum Xi'anu, samo w sobie nie aż tak ciekawe, ale z wielką makietą miasta za dynastii Tang, co było interesujące.
Następnie dokładnie zwiedziłem centrum miasta. Jak pisałem wcześniej, centrum miasta to Wieża Dzwonna, zbudowana przez pierwszego cesarza dynastii Ming (XIV wiek) by powstrzymywać smoczego ducha miasta przed przejęciem władzy w cesarstwie. Obok niej stoi druga wieża, Wieża Bębnowa (zbudowana w tym samym czasie). W dawnych czasach otwarcie bram mieskich ogłaszano dzwonem, a zamnknięcie bębnem.
Zaraz za Wieżą Bębnową znajduje się dzielnica muzułmańska Xi'anu. Przybyli oni tu jako handlarze na Jedwabnym Szlaku, którego Xi'an był końcem, i nadal stanowią odrębną mniejszość. Mają więc duży meczet, zbudowany w stylu chińskim, noszą białe czapeczki, mają własną kuchnię, z której są słynni, i parę wąskich uliczek pełnych kramów z róznymi towarami, oczywiście głównie dla turystów (mówiłem o tłumach, nie?). Ilość turystów przerzuca sie na ceny, jak chciałem jeden (piracki) film, to chłopak od którego kupowałem rzucił mi ceną 65 yuanów (22 złote), mimo że w Chengdu kupowałem takie za 5 (2 złote). Kupiłem w końcu za 10.
Kolejnym, bardzo interesującym miejscem do którego pojechałem była wioska neolityczna Banpo. Archeolodzy odkryli w latach 50tych pozostałości wioski z 3-5 tysiąclecia p.n.e. Zrobili na tej podstawie bardzo ładne muzeum pokazujące jak ludzie z tamtego czasu żyli, budowali domy, co umieli, jak grzebali zmarłych ... była tez rekonstrukcja wioski, ale troche kiczowata.
Kolejnym miejscem które miałem odwiedzić było muzeum Shaanxi (prowinicji w której jest Xi'an), ale jakież było moje zdziwienie widząc przed nim ogromne tłumy w kolejce na jakieś 400m. Zagadneła mnie grupa studentów i wyjasniła, że 3 dni wcześniej rząd uczynił wszystkie muzea państwowe bezpłatnymi, a to była pierwsza sobota po tej dyrektywie ...
Ale wyszło dobrze, bo w zamian poszedłem z tymi studentami, studenci filologii angielskiej, którzy własnie dostali patenty przewodników, do Tang paradise, parku rozrywki na dawnych terenach cesarskiego ogrodu w dynastii Tang.
Było to interesujące miejsce, oczywiscie całkowicie nowe, ale mieli wiele przedstawień i ciekawych rekonstrukcji róznych budowli z tego okresu. To, plus że miałem przewodników, sprawiło że było to bardzo ciekawa wycieczka. Pod wieczór mieli w parku ciekawy pokaz. Była to historia zapożyczona z "Podrózy na Zachód", klasycznej powieści fantastycznej o podrózy mnicha Xuanzang'a do Indii po sutry (vide Wielka Pagoda Dzikiej Gesi powyżej), opowiedziana za pomocą laserów rysujacych obrazy na strumieniach wody wyrzucanych przez fontanny.
Ostatniego dnia pojechałem do klasztoru 8 Niesmiertelnych (zbudowanym w miejscu karczmy w której podobno ich widziano) , któy sam w sobie nie był zbyt niezwykły ale miał bardzo cieawy targ antyków przed bramą, i targ bardziej dla chińczyków niż obcokrajowców (miejsce jest z dala od utartej drogi, jest natomiast najaktywniejszym ośrodkiem Taoizmu w Xi'an).
Miałem jeszcze trochę czasu, więc z mapy wybrałem jedno miejsce oznaczone gwiazdką (zabytek) i pojechałem tam. Miały to być ruiny pałacu Dannig z dynastii Tang, jednakże okazało się że cały teren jest odgrodzony bez żadnego muzeum, a samo miejsce jest w samym centrum bardzo biednej dzielnicy. Dobrze było jednak poznać inne oblicze miasta, poza zamożnym centrum i turystycznym południowym przedmieściem (w tamtym kierunku rozciagało się miasto za dynastii Tang).
W międzyczasie spotkałem się parę razy z Faith na obiad lub kolację, pokazała mi ona parę różnych restauracji, Huoguo - ognisty garnek, restaurację mandżurską w której jadło się palcami mięso z kosci, itp.
Ogólnie bardzo mi smakowała kuchnia w Xi'an (jak gdzie indziej w Chinach), a dodatkowo specjalnoscią Xi'an są specjalne bułki i placki, czasami podobne do pity, bardzo smaczne.
W końcu nie pojechałem do Pingyao, co było w moich wstepnych planach, małej miejscowości zachowane w stanie prawie nienaruszonym.

Opusciłem Xi'an i pojechałem do Shanghaiu, no i niestety dałem się nieźle okraść. Na stacji zniknął mój portfel, na szczęście z niczym bardzo ważnym, legitymacja studencka (i tak do wymiany), 100 zl, no i niestety parę e-maili do ludzi których spotkałem. Poza tym zniknął mój słownik elektroniczny. nie moge powiedzieć ze 100% pewnoscią że mi go skradli a nie ja go gdzieś podziałem, ale w pociągu pamiętam że raz jak wróciłem z toalety zastanawiałem się dlaczego zostawiłem plecak otwarty ...
W Shanghaiu (po nocnej, 15h jezdzie) zwiedziłem budynek w którym odbył sie Pierwszy Zjazd Delegatów Chińskiej Partii Komunistycznej i dokończyłem zakupy. Ogólnie kupiłem 3 seriale (Deadwood, Babylon 5 i Deep Space 9), z 30 filmów, sporo zwojów z obrazami (ładne, ręcznie malowane za 10 zł?), sporo ubrań, sporo książek (np wielki słownik angielsko-angielski Oxford Concise, na rynek Chiński za 33 zł), no i parę gier - jak Mahjongg (ważył tonę), szachy, szachu chińskie ... No i pomniejsze prezencik. Ogólnie troche przesadziłem.
Powrót był w miarę udany, nie licząc tego że udało mi się stłuc okulary i że walizka (kupiłem by przetransportowac cały kram) się mi rozleciała (tzn kółka i rączki) i ciężko było ją targać.