Wednesday, May 9, 2007

Koniec homestay'u, powrót do normalnego życia

W niedzielę koło południa było przyjęcie pożegnalne dla studentów odbywających homestay i ich rodzin. Każda rodzina musiała coś zaprezentować, my zdecydowaliśmy się na piosenkę którą dzieci lubiły. Rano przećwiczyliśmy ją. Podczas śniadania Ayumi pokazała mi jak robić misoshiru - zupę japońską (pierwsza próba w akademiku na razie bez powodzenia). Przyjęcie było miłe, fajnie się bawiliśmy. Po nim teoretycznie mieliśmy się rozstać, ale ja z Horiguchi pojechaliśmy do Nagoi bo zaproponowałem jeszcze wizytę w polskiej restauracji - Polonez. Była ona droga, wybór był niewielki, ale tak czy siak zjedliśmy razem placki ziemniaczane, bigos, pierogi i makowiec.
Makowiec był najciekawszy. Oprócz kawałka ciasta zawijas z czekolady tu, z sosu truskawkowego tam, trochę bitej smietany i wisienka na czubku ... wyglądało super, no ale w polce raczej tak by nie podali. Poza tym cały wystrój był bardzo polski, świeczki w soli, płyty Grechuty, Obrazki wysadzane bursztynami z pomorza ...
Na koniec pojechaliśmy jeszcze do Yamada Denki - sklepu z elektroniką, bo chcieli mi kupić maszynę do ryżu (suihanki) jako prezent urodzinowy, ponieważ powiedziałem że codziennie jem jedną i tą samą potrawę na kolację - Yakisobę.
Ugólnie bardzo miło wspominam pobyt, jeszcze się spotkamy, tylko nie wiem czy już w ten weeken czy w następny ...

Z innych ciekawostek:
W banku przekręcili moje imię, ale to jak! Z Jana Mateusza wyszedł "An Maraun". Wczoraj poprawiłem. Również wczoraj po raz pierwszy zatrzymałą mnie policja w celu sprawdzenia dokumentów. Z początku się nie zorientowałem że to policja, myślałem że dziadek chce porozmawiać, ale dobrze że się zatrzymałem (byłem rowerem) bo okazał się on jakimś komendantem, który stał przed kobanem (budką policyjną).
W piątek będę uczył parę dzieci angielskiego, znajomy wyjeżdża na weekend i potrzebował zastepcy.

No comments: