Thursday, April 19, 2007

Przyjęcie z laboratorium i ostatnie poważne zakupy.

Wczoraj ludzie z mojego laboratorium, Katayama Lab, zorganizowali przyjęcie dla nowo-przybyłych. Nowo-przybyłymi byli nowi japońscy studenci i ja. Bawiliśmy się w centrum miasta, koło dworca kolejowego Nagoya (tzn ścisłe centrum), w jednej z licznych knajpek, dostosowanych właśnie na potrzeby takich spotkań. Mieliśmy wykupione 2 godziny, skromny posiłek oraz nomihoudai - all you can drink. Długo rozmawialiśmy, piliśmy, a na koniec jak zawsze jikoushoukai - przedstawienie siebie. Ogólnie standardowo japońsko, ale przyjemnie było. Potem jeszcze poszliśmy na ramen, gadając dalej, i do domów. Dobrze poznać innych członków laboratorium z takiej odmiennej perspektywy.

Dziś po zajęciach japońskiego udałem się po raz pierwszy na rowerze do centrum miasta, chciałem parę rzeczy kupić. Prawdę mówiąc miałem już na to chętkę od dawna, szczególnie że to nie tak daleko (20 min rowerem), ale zawsze jakoś udawałem się w tamte rejony z kimś bez dwóch kółek, więc trzeba było metrem.

Kupiłem w końcu większy plecak, w małym ledwo mieściły się książki, nie mogłem na uczelnię brać laptopa. Kosztował w przeliczeniu na nasze może 35 zł, więc niewiele, a w miarę fajny i duży. Następnie odwiedziłem domy handlowe w centrum w poszukiwaniu mapy Nagoi (w końcu przydałoby się mieć jak się tak dużo rowerem jeździ) i przewodników. Znalazłem, w tym również przewodnik Fodor's, który uważam za lepszy niż Lonely Planet AKA Pascal. Ponownie przekonałem się że bardzo źle się czuję w japońskich dużych department store'ach. Przechodzenie się po marmurowych posadzkach oglądając pięknie utrzymane stanowiska Gucciego, Louis Vuitton, Dolce Cabbana, Coco Chanel etc etc w każdym wykwintnie wybrana japonka, by potem zejść piętro niżej na marmurową podłogę z różnorodnymi stoiskami sprzedającymi wypielęgnowane pojedyńcze owocki i pięknie wyglądające potrawy ... to nie dla mnie. Mówię tu teraz o domu handlowym Mitsukoshi, 3 budynki po ok. 10 pięter tylko ubrania damskie, męskie, restauracje, prezenty, kosmetyki ... no i może jedno piętro z meblami. Brak księgarni, albo nie daj boże jakiejkolwiek elektroniki. Poza tym udałem się do 100-jenowego sklepu,w którym parę ciekawych rzeczy wypatrzyłem, jedną zamieszczam poniżej :)

2 comments:

Kama said...

fajnie się czyta tego Twojego bloga. ;) z niecierpliwością zawsze czekam na kolejne odcinki. ale mógłbyś sprawdzać terminy japońskie. 自己紹介 (ang. self-introduction) to jikoshoukai ;)

Anonymous said...

czego szukalem, dzieki