Ostatni weekend nieco mi nie wyszedł ... w sobotę mieliśmy jechać ze znajomymi do onsenu, tylko że ... pomyliłem godzinę spotkania, z 10:45 na 11:45, a kolejny autobus do Onsenu był dopiero o 2 ...
Natomiast wczoraj miałem przoność 2 rzeczy (grzejnik i szafkę) z mieszkania Nicolasa, który się wyprowadza, do mieszkania Kasi, do której się w Marcu wprowadzam, tylko że ... komórki zapomniałem i się z Kasią nie mogłem skontaktować, więc w końcu dziś przenosiłem.
Już wcześniej zauważyłem reklamy przeciw samobójstwom, dziś w metrze rzuciła mi się w oczy kolejna. Pokazywała ilość ofiar wypadków drogowych i samobójstw, przy czym samobójstw było ponad 3 krotnie więcej. Nie wiem na ile to prawda i nie jestem pewien z kąd to były dane, ale trzeba przyznać że to ciekawa statystyka, oznaczająca m.in. że drogi w Japonii są nadzwyczaj bezpieczne ;).
Przypomnę, że o ile Japonia jest w Top Ten krajów z największą ilością samobójstw, to wyprzedza ją sporo krajów byłego ZSRR (choć tam pewnie porównanie ofiary drogowe/samobójstw wypadłoby inaczej).
Drugą ciekawą rzecząbyłą moja wizyta w konsulacie Chin po wizę. Przeczytałem w internecie że trzeba zapłacić, mieć zdjęcia i wypełnić formularz, więc zdjęcia wziąłem i poszedłem, myśląc że resztę na miejscu załatwię. Przeżyłem niezły szok. Nie dość że formularze, opisy i wytłumaczenia były tylko po Chińsku(kanji często podobne, więc imię, wiek, miejsce nardozenia zrozumiem, ale już np. cel podróży, czy byłeś karany itp ...), to jeszcze nikogo nie było do pomocy, tylko pani w okienku (do którego jest kolejka)! W Japonii jest to naprawdę niespotykane, nie dość że formularze dla obcokrajowcó mają angielskie podpisy też, to zawsze jest osoba do pomocy która wytłumaczy jak się nie wie, i ja się do takiego modelu przyzywyczaiłem.
W końcu się poddałem i postanowiłem załatwić to innego dnia z pomocą któregoś ze znajomych chińczyków.
Ah, jeszcze jedna rzecz, na nowszych liniach metra w Nagoi mają tablice elektroniczne wyświetlające rzeczy typu kolejny pociągo której i gdzie. Dają też tam nagłówki z gazet. Dziś jednak widziałem nagłówek w formie HTML, pewnie im sięczasowo coś zepsuło, ale fajnie wiedzieć że nawet w tak banalnych miejscach używają XML i HTML.
Monday, January 28, 2008
Sunday, January 20, 2008
Inuyama
Dziś z rana, po odebraniu laptopa z naprawy (wymiana wyświetlacza, miał czarne piksele), pojechałem z Mariną do Inuyamy zobaczyć zamek i Park Małp. Zamek Inuyamy to najstarszy zachowany zamek Japonii, zbudowany w latach 1530-tych. Jako jeden z nielicznych wciąż istniejących zamków naprawdę widział walkę (w XVI wieku, choć trochę niechlubnie bo zdobyty 2 razy). Oprowadził nas po nim przewodnik - ochotnik, starszy pan który robił to w czasie wolnym, niedzieli, bo lubił historię.
Po zamku udaliśmy się do Parku Małp. Ten stare niby-zoo/park rozrywki nas zaskoczył, bo był naprawdę duży, i mimo niskiej temperatury większość małpowych atrakcji była czynna, m. in. można było wejść do paru zagród, i np. na Marinę jedna małpa wlazła.
Mieli naprawdę wiele małp, z Ameryki, Afryki i Azji.
Jednak Park Małp okazał się być nie tylko niby-Zoo, ale też parkiem rozrywki, z kołem diabelskim, paroma kolejkami górskimi itp. Niestety na to nie mieliśmy już czasu, może następnym razem?
Po zamku udaliśmy się do Parku Małp. Ten stare niby-zoo/park rozrywki nas zaskoczył, bo był naprawdę duży, i mimo niskiej temperatury większość małpowych atrakcji była czynna, m. in. można było wejść do paru zagród, i np. na Marinę jedna małpa wlazła.
Mieli naprawdę wiele małp, z Ameryki, Afryki i Azji.
Jednak Park Małp okazał się być nie tylko niby-Zoo, ale też parkiem rozrywki, z kołem diabelskim, paroma kolejkami górskimi itp. Niestety na to nie mieliśmy już czasu, może następnym razem?
Łyżwy i Onsen
Sobotę spędziłem ze znajomymi czeskimi - Dali i Szczepan z żoną Kristiną. Oboje są post-docami tutaj. Pojechaliśmy razem na dawny teren Aichi Expo 2005, gdzie zrobili bardzo ładny park i obiekty sportowe, w tym lodowisko.
Na szczęście mieli mój numer, 30 w numeracji japońskiej, zazwyczaj jest to największy jaki mają. Dali i Szczepan jeżdżą naprawdę dobrze, ja ... hmm, trochę sobie w ciągu tych paru godzin przypomniałem, ale jeszcze wielu rzeczy nie potrafię, natomiast Kristina jest początkująca.
Ogólnie dobrze się bawiliśmy, a Szczepan robił dziesiątki zdjęć, jak będę je miał, to podczepię.
Po lodowisku plan zakładał Nagakute Onsen, ale że mieliśmy się spotkać tam ze znajomą a ta pisała że się godzinę spóźni, to stwierdziliśmy że najpierw znajdziemy skarb. Szczepan ma odbiornik GPS, a parę lat temu pojawiła się strona na której różni ludzie publikują pod jakimi koordynatami, z krótkim opisem, gdzie ukryli "skarb". A więc przez komórkę dostaliśmy koordynaty najbliższego "skarbu" i zaczęliśmy szukać. Nie był daleko, ale nie mogliśmy go znaleźć w miejscu gdzie wskazywał GPS (są one zawsze ukryte). Możliwe że już nie było akurat tego, co prawda, cały teren Aichi Expo jest nadal przebudowywany.
W końcu poszedliśmy do Nagakute Onsen. Jest to Onsen zasilany z naturalnych źródeł, ale nowoczesny, a więc w dużym, całkowicie zamglonym pomieszczeniu Sauna, z 10 basenów o różnych temperaturach, od 15 do 47 stopni, masaże elektryczne i bąbelkowe ... Plus rotenburo - czyli 3 baseny na zewnątrz w zimnym powietrzu. Te ja lubię najbardziej, choć jeszcze chcę tej zimy pojechać do prawdziwego, tradycyjnego rotenburo w górach, z naturalnymi źródłami, n świeżym powietrzu.
W końcu znajoma która miała do nas dołączyć, Li, przyjechała tym autobusem co my odjeżdżaliśmy, więc się niedograliśmy, no ale zdarza się.
Na koniec udaliśmy się jeszcze do Izakai, czyli baru japońskiego, na kolację. Okazał się to bardzo udany, choć nieco drogi, dzień.
Na szczęście mieli mój numer, 30 w numeracji japońskiej, zazwyczaj jest to największy jaki mają. Dali i Szczepan jeżdżą naprawdę dobrze, ja ... hmm, trochę sobie w ciągu tych paru godzin przypomniałem, ale jeszcze wielu rzeczy nie potrafię, natomiast Kristina jest początkująca.
Ogólnie dobrze się bawiliśmy, a Szczepan robił dziesiątki zdjęć, jak będę je miał, to podczepię.
Po lodowisku plan zakładał Nagakute Onsen, ale że mieliśmy się spotkać tam ze znajomą a ta pisała że się godzinę spóźni, to stwierdziliśmy że najpierw znajdziemy skarb. Szczepan ma odbiornik GPS, a parę lat temu pojawiła się strona na której różni ludzie publikują pod jakimi koordynatami, z krótkim opisem, gdzie ukryli "skarb". A więc przez komórkę dostaliśmy koordynaty najbliższego "skarbu" i zaczęliśmy szukać. Nie był daleko, ale nie mogliśmy go znaleźć w miejscu gdzie wskazywał GPS (są one zawsze ukryte). Możliwe że już nie było akurat tego, co prawda, cały teren Aichi Expo jest nadal przebudowywany.
W końcu poszedliśmy do Nagakute Onsen. Jest to Onsen zasilany z naturalnych źródeł, ale nowoczesny, a więc w dużym, całkowicie zamglonym pomieszczeniu Sauna, z 10 basenów o różnych temperaturach, od 15 do 47 stopni, masaże elektryczne i bąbelkowe ... Plus rotenburo - czyli 3 baseny na zewnątrz w zimnym powietrzu. Te ja lubię najbardziej, choć jeszcze chcę tej zimy pojechać do prawdziwego, tradycyjnego rotenburo w górach, z naturalnymi źródłami, n świeżym powietrzu.
W końcu znajoma która miała do nas dołączyć, Li, przyjechała tym autobusem co my odjeżdżaliśmy, więc się niedograliśmy, no ale zdarza się.
Na koniec udaliśmy się jeszcze do Izakai, czyli baru japońskiego, na kolację. Okazał się to bardzo udany, choć nieco drogi, dzień.
Czwartek - Potop studencki
W ubiegły czwartek był dzień prezentowania laboratoriów na naszym wydziale. Większość studentów B3 - 3 rok inżyniera, idzie po kolei do każdego laboratorium by wysłuchać co ma profesor do powiedzenia i zobaczyć jak laboratorium wygląda. Na 4 rok każdy musi jedno wybrać.
Tak więc, w związku z tym przez nasze laboratorium przewaliło się 120 studentów, w grupkach po 6-12. Profesor sobie trochę zdarł głos, prawie 20 razy powtarzając to samo, korytarzykiem nie dało się przejść bo był eksperyment do oglądania, a też pracować się nie dało bo akurat przy moim biurku się kolejne grupki zatrzymywały by poobserwować nasze laboratorium i wysłuchać dlaczego nasze laboratorium jest dobre ("Łatwo się tu żyje! 2 lodówki, ekspres do kawy, zawsze można z szafki i lodówki kupić napoje i instant ramen(zupki chińskie), mamy kącik od czytania mangi i subskrypcję na wszystkie ważniejsze tytuły, no i oczywiście łóżko! Poza tym nasze laboratorium jest bardzo czyste i mamy piękny widok z 9 piętra.", po 12 razach pamięta się).
Mimo to wszyscy się dobrze bawili, zgadywali kto się zdecyduje kandydować (5 osób około jest akceptowanych), i żartowali z studentami.
Tak więc, w związku z tym przez nasze laboratorium przewaliło się 120 studentów, w grupkach po 6-12. Profesor sobie trochę zdarł głos, prawie 20 razy powtarzając to samo, korytarzykiem nie dało się przejść bo był eksperyment do oglądania, a też pracować się nie dało bo akurat przy moim biurku się kolejne grupki zatrzymywały by poobserwować nasze laboratorium i wysłuchać dlaczego nasze laboratorium jest dobre ("Łatwo się tu żyje! 2 lodówki, ekspres do kawy, zawsze można z szafki i lodówki kupić napoje i instant ramen(zupki chińskie), mamy kącik od czytania mangi i subskrypcję na wszystkie ważniejsze tytuły, no i oczywiście łóżko! Poza tym nasze laboratorium jest bardzo czyste i mamy piękny widok z 9 piętra.", po 12 razach pamięta się).
Mimo to wszyscy się dobrze bawili, zgadywali kto się zdecyduje kandydować (5 osób około jest akceptowanych), i żartowali z studentami.
Wizyta w Kyoto
13 Stycznia pojechałem do Kyoto zobaczyć słynny turniej łuczniczy wzdłuż świątyni Sanjusangendo (Sanjusangendo Toshiya), który się tam odbywa co roku (od baaaardzo dawna) w związku z dniem pełnoletności(2 poniedziałek stycznia, tym razem 14). Świątynia jest słynna z turniei łuczniczych od 17 wieku, pewnie dlatego że jest jedną z najdłuższych świątyń, około 120m. Biorą w tym turnieju udział głównie mężczyźni i kobiety wchodzące w pełnoletność (20 lat w Japonii), w tradycyjnych kimonach. Prawdę mówiąc w dzisiejszych czasach chyba cieszy się taką popularnością przez tłumy młodych kobiet w tradycyjnych kimonach strzelających z łuków.

Strzelające 20-latki w kimonach
Głównym powodem tej wycieczki było 10,000Y które dostaje się od szkoły na wizytę w Kyoto, normalnie bym chyba ten turniej sobie odpuścił. Też skład z kim będę jechał się ostro zmieniał, najpierw miała to być Minjung, potem Mandar, a w końcu pojechałem z Daliborem.
Po pooglądaniu strzelających, przejściu się przez świątynię, skropieniu wodą brzozową leczącą ciało i duszę przez mnicha, zjedzeniu czegoś w budkach itp, udaliśmy się w oddalony rejon Kyoto nazywany Arashiyama. To już obrzeża miasta, słynne z wielu świątyń. Świątynie jak świątynie, ciekawe, ale niektóre miały wspaniałe ogrody, szczególnie ogród mchowy w Gioji.
Niestety okazało się że Dali już tam raz był, razem z Saori, swoją dziewczyną. Mimo to chyba obu nam się podobało, mimo niskich temperatur. Była to też okazja dla długich rozmów o wszystkim z javascript:void(0).
Strzelające 20-latki w kimonach
Głównym powodem tej wycieczki było 10,000Y które dostaje się od szkoły na wizytę w Kyoto, normalnie bym chyba ten turniej sobie odpuścił. Też skład z kim będę jechał się ostro zmieniał, najpierw miała to być Minjung, potem Mandar, a w końcu pojechałem z Daliborem.
Po pooglądaniu strzelających, przejściu się przez świątynię, skropieniu wodą brzozową leczącą ciało i duszę przez mnicha, zjedzeniu czegoś w budkach itp, udaliśmy się w oddalony rejon Kyoto nazywany Arashiyama. To już obrzeża miasta, słynne z wielu świątyń. Świątynie jak świątynie, ciekawe, ale niektóre miały wspaniałe ogrody, szczególnie ogród mchowy w Gioji.
Niestety okazało się że Dali już tam raz był, razem z Saori, swoją dziewczyną. Mimo to chyba obu nam się podobało, mimo niskich temperatur. Była to też okazja dla długich rozmów o wszystkim z javascript:void(0).
![]() |
2008年01月13 |
Urodziny Piotrka i Kasi
12 Stycznia Piotrek i Kasia obchodzili razem urodziny i zaprosili przez to spore towarzystwo do mieszkania Piotrka. Miało to być przebieranie przyjęcie, ja się chciałem za cowboya przebrać, ale z powodu złej czapki raczej mi wyszedł jakiś skaut. Najfajniesze były 3 wiedźmy Bartka, Oli i Hani.
Zebrała się duża część polskiego towarzystwa plus znajomi, bardzo miło spędziliśmy czas, dla mnie była to szansa na zużytkowanie sporej ilości zapasów z Polski.

Bartek jako wiedźma (Tan, Myuki,Bartek i ja)
Zdjęcia są nie moje, robił je w większości japończyk Tomonori, z laboratorium Kasi, więc tylko link do nich dam:
Zdjęcia Tomonoriego
Wieczorem poszedłem jeszcze na pożegnalne Karaoke Anne(dziewczyny Borysa) z Borysem i Emilem.
Zebrała się duża część polskiego towarzystwa plus znajomi, bardzo miło spędziliśmy czas, dla mnie była to szansa na zużytkowanie sporej ilości zapasów z Polski.
Bartek jako wiedźma (Tan, Myuki,Bartek i ja)
Zdjęcia są nie moje, robił je w większości japończyk Tomonori, z laboratorium Kasi, więc tylko link do nich dam:
Zdjęcia Tomonoriego
Wieczorem poszedłem jeszcze na pożegnalne Karaoke Anne(dziewczyny Borysa) z Borysem i Emilem.
Monachium
Po Warszawie poleciałem do Monachium odwiedzić Anię i Jana.
Ania wyjechała po mnie na lotnisko z Rubenem i pojechaliśmy do ich domu.
Mieszkanie nadal to samo co 3 lata temu jak byłem u nich ostatni raz, ale znacznie pełniejsze z 2 biegającymi dziewczynkami wszędzie. Pia i Lina są naprawdę "genki", jak mówią po japońsku, co znaczy zdrowe, ruchliwe i aktywne, zaskoczyło mnie jak szybko wyrosły, i jak dobrze mówią. Ania powiesiła na ścianach wiele własnych obrazków, z tekstami z Biblii. Naprawdę ładnie wyglądają. Dziewczynki dużo robią już same, ubierają się, jedzą, opiekują się Rubenem ...
Zobaczyłem też w praktyce jak dosłownie dzieci traktują filmy, po Kubuśu Puchatku Ania przyłapała dziewczynki na ... wyjadaniu miodu ze słoika ręką.
W ciągu tych 3 dni dużo rozmawialiśmy, zobaczyliśmy głowny salon BMW, BMW Welt (jego falistelinie robią naprawdę ciekawe wrażenie), Olimpia Gelande, park po olimpiadzie 1980, i Nymphenburg, pałac królów Bawarii.

My (bez Jana) przed BMW Welt
Ostatniego wieczoru zagraliśmy też w grę planszową Talisman (aka Magia i Miecz, tylko że v4), Janowi się strasznie spodobała.
Ogólnie były to bardzo miłe 3 dni, jednego planu tylko nie zrealizowaliśmy - zamku Neuschwanstein, przez warunki pogodowe, ale to może i lepiej, będzie na nastepny raz :).
Ania wyjechała po mnie na lotnisko z Rubenem i pojechaliśmy do ich domu.
Mieszkanie nadal to samo co 3 lata temu jak byłem u nich ostatni raz, ale znacznie pełniejsze z 2 biegającymi dziewczynkami wszędzie. Pia i Lina są naprawdę "genki", jak mówią po japońsku, co znaczy zdrowe, ruchliwe i aktywne, zaskoczyło mnie jak szybko wyrosły, i jak dobrze mówią. Ania powiesiła na ścianach wiele własnych obrazków, z tekstami z Biblii. Naprawdę ładnie wyglądają. Dziewczynki dużo robią już same, ubierają się, jedzą, opiekują się Rubenem ...
Zobaczyłem też w praktyce jak dosłownie dzieci traktują filmy, po Kubuśu Puchatku Ania przyłapała dziewczynki na ... wyjadaniu miodu ze słoika ręką.
W ciągu tych 3 dni dużo rozmawialiśmy, zobaczyliśmy głowny salon BMW, BMW Welt (jego falistelinie robią naprawdę ciekawe wrażenie), Olimpia Gelande, park po olimpiadzie 1980, i Nymphenburg, pałac królów Bawarii.
My (bez Jana) przed BMW Welt
Ostatniego wieczoru zagraliśmy też w grę planszową Talisman (aka Magia i Miecz, tylko że v4), Janowi się strasznie spodobała.
Ogólnie były to bardzo miłe 3 dni, jednego planu tylko nie zrealizowaliśmy - zamku Neuschwanstein, przez warunki pogodowe, ale to może i lepiej, będzie na nastepny raz :).
![]() |
2008年01月04 |
Friday, January 11, 2008
2 tygodnie w Polsce
Oj, te 2 tygodnie szybko zeszły ...
Mieszkałem głównie u rodziców w Urzucie, tzn. z dala od Warszawy, ale widać było że się ojciec za mną stęksknił bo mnie ciągle wszędzie woził :P.
Na święta przyjechało do Polski dużo znajomych i rodziny, poza rodziną z Francji również kuzynka Joasia z mężem z Indii, a znajomi też z Anglii, Belgii, Francji wrócili na święta.
Wigilia była bardzo miła ale mała, z dziadkami w piątkę, ale na 2 dzień świąt 17 osób przyjechało do Urzutu i było bardzo tłumnie i rodzinnie. Miałem napięty program spotkań ze znajomymi, ze Staszica, z Japońskiego, z Kafla, klubu, wizyta na uniwersytecie u profesora ...
Zrobiłem też duże zakupy ubraniowe, nie żeby były znacznie tańsze niż w Japonii(i tak w większości produkcja Chińska, a oni mają bliżej), ale jest większy wybór w moich rozmiarach, bardziej w moim guście, no i brak bariery komunikacyjnej przy zakupach.
Na Sylwestra poszedłem do znajomych - Michała Kusia i Agnieszki (niedługo Kuś), było kameralnie - jeszcze tylko Rafał i Leszek - wszyscy starzy znajomi ze Staszica i Elektroniki (oprócz Agnieszki, ona też PW, ale Chemia). Nie było może hucznie, ale bardzo miło, i być możliwe Michał z Agnieszką przyjadą na podróż poślubną do Japonii( nie będę na ich ślubie :( ).
Niestety moja wizyta się szybko skończyła. Przy wylocie (do Monachium, jeszcze przystanek u Ani, siostry cioteczniej) strasznie się zaskoczyłem. Leciałem z Etiudy, i do check-inu była kolejka na 1,5h, w tym 30 min na zewnątrz terminalu ... jak to porównać z Nagoyą, jakby nie mówić dopiero 3 lotniskiem Japonii, to wypada strasznie blado.
Mieszkałem głównie u rodziców w Urzucie, tzn. z dala od Warszawy, ale widać było że się ojciec za mną stęksknił bo mnie ciągle wszędzie woził :P.
Na święta przyjechało do Polski dużo znajomych i rodziny, poza rodziną z Francji również kuzynka Joasia z mężem z Indii, a znajomi też z Anglii, Belgii, Francji wrócili na święta.
Wigilia była bardzo miła ale mała, z dziadkami w piątkę, ale na 2 dzień świąt 17 osób przyjechało do Urzutu i było bardzo tłumnie i rodzinnie. Miałem napięty program spotkań ze znajomymi, ze Staszica, z Japońskiego, z Kafla, klubu, wizyta na uniwersytecie u profesora ...
Zrobiłem też duże zakupy ubraniowe, nie żeby były znacznie tańsze niż w Japonii(i tak w większości produkcja Chińska, a oni mają bliżej), ale jest większy wybór w moich rozmiarach, bardziej w moim guście, no i brak bariery komunikacyjnej przy zakupach.
Na Sylwestra poszedłem do znajomych - Michała Kusia i Agnieszki (niedługo Kuś), było kameralnie - jeszcze tylko Rafał i Leszek - wszyscy starzy znajomi ze Staszica i Elektroniki (oprócz Agnieszki, ona też PW, ale Chemia). Nie było może hucznie, ale bardzo miło, i być możliwe Michał z Agnieszką przyjadą na podróż poślubną do Japonii( nie będę na ich ślubie :( ).
Niestety moja wizyta się szybko skończyła. Przy wylocie (do Monachium, jeszcze przystanek u Ani, siostry cioteczniej) strasznie się zaskoczyłem. Leciałem z Etiudy, i do check-inu była kolejka na 1,5h, w tym 30 min na zewnątrz terminalu ... jak to porównać z Nagoyą, jakby nie mówić dopiero 3 lotniskiem Japonii, to wypada strasznie blado.
Wizyta w Wilnie
Ostatnie dni przed wyjazdem spedzilem glownie na zakupach, tzn z rana jezdzilem do Sakae, Osu Kannon i dworca na zakupy, a po poludniu japonski i laboratorium.
Piatek, dzien przed moim wyjazdem do domu, okazal sie bardzo zlym rozpoczeciem swiat. Brat mojego znajomego, Wojtka, zmarl w wypadku, co Wojtek mocno przeżył. Wrócił do Polski w niedzielę. Piątek był też w moim laboratorium dniem „Oo souji” – wielkiego sprzątania. Dosłownie od rana czyściliśmy wszystko, zaczynając od wszystkich lamp sufitowych, przeczesywaniu wszystkich szafek, sprzątaniu biórek, przedmuchiwaniu komputerów ...
Sobota była dniem lotu do Polski. Na lotnisko pojechałem z Borysem, bo on odbierał swoją dziewczynę, Anne, która lądowała 3 h przede mną. Mileiśmy ją rozpoznać jako „tą z najwiękzą ilością bagażu”, ale nie rozpoznaliśmy bo jej bagaż zgubili . Lot był szybki i przyjemny, to był chyba mój najdłuższy widziany zmierzch. Finnair zrobił na mnie naprawdę dobre wrażenie, widać że wykorzystują możliwości płynące z lokalizacji Helsinek (idealna do lotów Azji Wschodniej.). Lotnisko Wileńskie też zrobiło na mnie wrażenie, ale zupełnie inne. Wyglądało jak niezaduży dworzec kolejowy, wielu oczekujących na znajomych po zobaczeniu ich na hali przylotów (tej z gdzie się odbiera bagaże) po prostu wchodzili im pomóc odebrać bagaż! Celników 0, bezpieczeństwo ... na drugim krańcu paranoi która teraz na lotniskach panuje. A, i zgubili mi w Helsinkach bagaż, musiałem kolejnego dnia odbierać ( przez wejście na halę przylotów i własnoręcznie zdjęcie go z taśmy, a jakże).
Wilno ... jest naprawdę pięknym miastem. Zatrzymaliśmy się w domu polskich ojców franciszkanów, 5 min piechotą od Ostrej Bramy. Sporo pochodziliśmy po starym mieście i okolicach, jak zawsze szczególnie po (licznych) kościołach i cerkwiach wstępując. Stare miasto jest tam duże, głównie w stylu barokowym. Fronty robią bardzo duże wrażenie, ale wejść tylko w boczne uliczki i natrafia się na całkowite ruiny. Widać że dużo cały czas remontują, ale do zrobienia im jeszcze sporo zostało ... Musiało to wyglądać tragicznie w 1991. Najgorzej jest z kościołami. W czasach sowieckich w dużej części były używane na różne dziwne sposoby lub po prostu opuszczone, wiele jest wewnątrz całkowicie zniszczonych.
Widać bardzo dużo wpływów Polskich, po Polsku można się prawie wszędzie dogadać, a jak nie po Polsku, to po Rosyjsku. Niestety jest sporo żebrzących, wielu z nich specjalnie celuje na Polaków. Warto zobaczyć Matkę Boską Ostrobramską. Jej kaplica jest bezpośrednio nad Ostrą bramą, tak że widać ją z ulicy, z wewnątrz dawnych murów. Obraz i wota do obrazu robią wrażenie, ale większe wrażenie robi to że dużo osób przystaje i na prawdę żegna się przechodząc przez bramę / pod obrazem.
Piatek, dzien przed moim wyjazdem do domu, okazal sie bardzo zlym rozpoczeciem swiat. Brat mojego znajomego, Wojtka, zmarl w wypadku, co Wojtek mocno przeżył. Wrócił do Polski w niedzielę. Piątek był też w moim laboratorium dniem „Oo souji” – wielkiego sprzątania. Dosłownie od rana czyściliśmy wszystko, zaczynając od wszystkich lamp sufitowych, przeczesywaniu wszystkich szafek, sprzątaniu biórek, przedmuchiwaniu komputerów ...
Sobota była dniem lotu do Polski. Na lotnisko pojechałem z Borysem, bo on odbierał swoją dziewczynę, Anne, która lądowała 3 h przede mną. Mileiśmy ją rozpoznać jako „tą z najwiękzą ilością bagażu”, ale nie rozpoznaliśmy bo jej bagaż zgubili . Lot był szybki i przyjemny, to był chyba mój najdłuższy widziany zmierzch. Finnair zrobił na mnie naprawdę dobre wrażenie, widać że wykorzystują możliwości płynące z lokalizacji Helsinek (idealna do lotów Azji Wschodniej.). Lotnisko Wileńskie też zrobiło na mnie wrażenie, ale zupełnie inne. Wyglądało jak niezaduży dworzec kolejowy, wielu oczekujących na znajomych po zobaczeniu ich na hali przylotów (tej z gdzie się odbiera bagaże) po prostu wchodzili im pomóc odebrać bagaż! Celników 0, bezpieczeństwo ... na drugim krańcu paranoi która teraz na lotniskach panuje. A, i zgubili mi w Helsinkach bagaż, musiałem kolejnego dnia odbierać ( przez wejście na halę przylotów i własnoręcznie zdjęcie go z taśmy, a jakże).
Wilno ... jest naprawdę pięknym miastem. Zatrzymaliśmy się w domu polskich ojców franciszkanów, 5 min piechotą od Ostrej Bramy. Sporo pochodziliśmy po starym mieście i okolicach, jak zawsze szczególnie po (licznych) kościołach i cerkwiach wstępując. Stare miasto jest tam duże, głównie w stylu barokowym. Fronty robią bardzo duże wrażenie, ale wejść tylko w boczne uliczki i natrafia się na całkowite ruiny. Widać że dużo cały czas remontują, ale do zrobienia im jeszcze sporo zostało ... Musiało to wyglądać tragicznie w 1991. Najgorzej jest z kościołami. W czasach sowieckich w dużej części były używane na różne dziwne sposoby lub po prostu opuszczone, wiele jest wewnątrz całkowicie zniszczonych.
Widać bardzo dużo wpływów Polskich, po Polsku można się prawie wszędzie dogadać, a jak nie po Polsku, to po Rosyjsku. Niestety jest sporo żebrzących, wielu z nich specjalnie celuje na Polaków. Warto zobaczyć Matkę Boską Ostrobramską. Jej kaplica jest bezpośrednio nad Ostrą bramą, tak że widać ją z ulicy, z wewnątrz dawnych murów. Obraz i wota do obrazu robią wrażenie, ale większe wrażenie robi to że dużo osób przystaje i na prawdę żegna się przechodząc przez bramę / pod obrazem.
![]() |
2007年12月23 |
Subscribe to:
Posts (Atom)