Monday, August 20, 2007

Góra Fuji

Edit' zdjęcia Cezarego dodane

Na środę i czwartek mieliśmy zaplanowaną wspinaczkę na Fuji-san(3,776m npm). Z Sendai do Tokyo przyjechał Cezary, i w trójkę (z Gosią) pojechaliśmy pociągiem do Fujiyoshida(800m npm), z którego to miasta zaczyna się szalk Yoshidaguchi na szczyt, najdłuższy i najstarszy.
Po dłuugich przygotowaniach, zakupach pitnych i żywnościowych, porządnym obiedzie itp., w końcu wyruszyliśmy w drogę około 14. Pierwszym przystankiem był chram Sengen-jinja, w którym tradycyjnie modlili się wszyscy japończycy udający się na wspinaczkę na górę Fuji(dziś startują z piątej stacji 1600m wyżej).


Sengen-jinja

Udaliśmy się w drogę. Prawie nikogo nie spotykaliśmy, ten szlak jest teraz bardzo żadko uczęszczany, ale ładny. Aż do Umagaeshi - miejsca gdzie tradycyjnie zostawiało się konie, 1350m, pochyłość nie była zbyt duża, choć pociliśmy się na tyle że zdjeliśmy koszuki. Dopiero od pierwszej stacji wyraźnie zaczęliśmy się wspinać na razie cały czas w lesie.


Stacja 2

Stacje od pierwszej do czwartej były puste i butwiejące, jak mówiłem teraz mało kto tędy chodzi, ale to miało swój urok. Dotarliśmy do piątej stacji już po zmroku. Ta była zamieszkana więc urządziliśmy sobie długi popas, z zupą udon w wersji regionalnej(w moim przypadku) itp. Spotkaliśmy też Sarah z Anglii, która stwierdziła że się do nas przyłączy. Mieliśmy się też przespać, ale jako że nasze tępo było wolnawe trzeba było iść (nie wspomniałem, naszym celem było zobaczenie świtu ze szczytu Fuji, mieliśmy w tym celu latarki czołowe do wspinaczki).
Ponad piątą stacją kończył się las, zaczynały skały a szlak łączył się z szlakiem Kawaguchiko(tym dla leniwych), więc wpadliśmy od razu w potok ludzi. Od tej pory co parę metrów były kolejne schroniska, a jak się patrzyło w dół widać było rzekę światełek idących do góry. Po paru godzinach Sarah wymiękła, a około 2 Gosia też powiedziała że ma dość i idzie spać do schroniska, więc w końcu ostaliśmy się tylko ja i Cezary. Ostatnie podejście było naprawdę trudne. My już ostro zmęczeni (od dobrych 12 godzin się wspinamy), śpiący, noc, zimno(było ok 5 stopni i wiatr), tłum ludzi, a dodatkowo niskie cisnienie do którego nie byliśmy przyzwyczajeni więc problemy z oddychaniem. W pewnym momencie to już jak zombie szedłem, noga za nogą na osobą przede mną, mijając tch którzy odpadli podrodze. Na szczęście mieliśmy butelki z tlenem, wdychanie w czasie popasów trochę pomagało.
Dotarliśmy pod sam szczyt dokładnie przed wschodem słońca, i z tamtąd go obejrzeliśmy. Na szczyt nie sposób było się dostać bo tłum był za duży, około 4000 osób przyszło obejrzeć. Oglądanie wschodu słońca ze szczytu Fuji jest słynne w Japonii, ma nawet specjalną własną nazwę(której sobie akurat nie przypominam).
Po paru fotkach, zobaczeniu szczytu i krateru, zaczeliśmy iść w dół. W świetle słońca Fuji to zupełnie inna góra, rozciągały się wspaniałe widoki w dół. Wybraliśmy do zejścia inną drogę, szlak Sumabashiri, podobno najszybszy do zchodzenia i ... potem naprawdę klęliśmy. Rzeczywiście jest szybka - to żleb pełen pyłu wulkanicznego, bardziej się zjeżdżało niż schodziło, tylko trzeba było uważać na kamienie. Oczywiście wywaliłem się parę razy, a wszystko mieliśmy strasznie zapylone, szczególnie buty, które sobie ostro przez to zejście zjechałem.
Na dole(dochodząc do piątej stacji i biorąc autobus na dół) rozwalilśmy się na brzegu pobliskiego jeziora (jednego z pięciu jezior Fuji,Yamanaka) i poszliśmy spać. Obudziły nas po paru godzinach gromy w górach, ale chyba jeszcze nie do końca kojarzyliśmy po śnie bo jakoś nie przyszło nam do głowy że będą zaraz i u nas, czego rezultatem było dokładne przemoczenie wszystkiego co miałem.
Po tych przygodach wróciliśmy do Tokyo i po kąpieli zapadłem w głęboki sen.
Gosia natomiast obudziła się rana i spokojnie weszła na szczyt, gdzie ponownie spotkała Sarę, a następnie razem wróciły do Tokyo. Spotkaliśmy się kolejnego dnia.
2007年8月15日 - Wspinaczka na gore Fuji

No comments: