Monday, August 4, 2008

Michał i Agnieszka

Oj oj, znowu 3 tygodnie mineły bez wpisu w blogu ...
W międzyczasie byłem ze znajomymi na plaży, znaleźliśmy (choć nie na 100%) nowego lokatora do mieszkania, Enrique z Guatemali, doktorant, sejsmologia/wulkany, no i w końcu kupiliśmy klimatyzator!
Trudno było znaleźć taki jakie są popularne w Polsce - na kółkach a nie do przyczepiania do ściany, ale już mamy. Jest dobry tylko na jeden pokój, co prawda, więc musimy się z Kasią dzielić - w dzień stoi w wspólnym pokoju, w nocy albo u mnie albo u niej.

No i oczywiście - w czwartek przyjechali Michał i Agnieszka!
W czwartek (po zostawieniu wszystkiego u nas w mieszkaniu) zwiedziliśmy w zamek i centrum. Od razu zaczęli narzekać na wilgotność, choć nie było w cale tak wilgotno ;).
W piątek zwiedziliśmy Inuyamę (zamek i muzea festiwalu) i poszedliśmy na karaoke z Kasią, Hiro, Huanem i Emilem. Zamek się chyba podobał, mieliśmy jeszcze zobaczyć świątynię męską i damską, ale dzień był upalny, i w końcu zrezygnowaliśmy. Po raz pierwszy poszliśmy do innego karaoke niż zwykle, gdzie za darmo dawali lody z maszyny + różne polewy. Chyba przez to samo przeżycie pójścia do karaoke trochę ucierpiało, bo sporo czasu po prostu jedlismy lody zamiast śpiewać, ale i tak się podobało.
W sobotę najpierw pojechaliśmy do Osu na pradę cosplayerów (ci co się przebierają za bohaterów kreskówek itp., były też Smerfy :) ) i następnie na ognie sztuczne do Gifu. W Osu był właśnie festiwal, z żonglerami itp, a poza tym w niedzielę był wielki zlot cosplayerów z całego świata, więc wyszło że będzie ich parada w Osu. Muszę przyznać że sporo ich przyleciało, i to różnych narodowości, fajnie było popatrzeć (przepraszam że się ze zdjęciami obijam, ale będą później). Potem pojechaliśmy na fajerwerki do Gifu, 30 000 rakiet, łącznie ponad godzinę. Mieliśmy na sobie yukaty a ze sobą matę do siedzenia, by móc doświadczyć ogni sztucznych całkowicie po japońsku, co się udało, włącznie ze staniem w kolejce do autobusu przez 40 min, siedzeniu w tłumie na plaży i wracaniu też w tłumie ... ogólnie się podobało.
Jako że były to urodziny Michała poszliśmy potem do izakai(baru) celebrować. niestety nie mieli ciasta żadnego, więc śpiewaliśmy Sto Lat nad pizzą.
W niedzielę poszliśmy na mszę (japońską, angielskiej w wakacje nie ma), spotkaliśmy się tam z polskim księdzem, a potem pojechaliśmy do Nagashima Spaland, parku wodnego, z Kasią i Hiro. Jak wszędzie - ludzi było od groma, ale park bardzo duży z wieloma zjeżdżalniami, więc zazwyczaj mniej niż 30 minut na zjazd czekaliśmy. A zjeżdżalnie mają tam bardzo fajne, zakręcone, strome ... plus wiele na których trzeba było pontonów lub kół wodnych używać. Mi się najbardziej podobała jednak zjeżdżania która wyrzucała zjeżdżającego do dużej miski z otworem na dnie, w której można było się kręcić, kręcić aż się prędkości nie wytraciło, a potem chlup do wody pod dziurą. Na zakończenie dnia udaliśmy się do restauracji Yakiniku, gdzie się samemu smaży rzeczy na palniku pośrodku stołu.
No i wczoraj pojechaliśmy do Kyoto. Nie zobaczylismy tyle ile chcieliśmy, np. do pałacu cesarskiego nie udało nam się wejść, ale było OK (i gorąąco).
Dziś oni znowu pojechali do Kyoto, a ja tym razem zostałem trochę w końcu popracować (i napisać coś w blogu).

No comments: